Irlandzkie rozmyslania

Brakuje mi tu warszawskiego obijania sie po kawiarniach, muzeach, galeriach, wystawach. Bardzo. I specerow po szerokich ulicach. I budynkow wyzszych niz trzy pietra. I zycia, tetna miasta. 

Jalowe jest takie zycie, w ktorym wszystkie kawiarnie zamykaja albo o 17.30 albo 18 (i ktorych jest piec na krzyz), a muzea sa dwa na krzyz (w tym muzeum masla…) i galeria, ktora zmienia ekspozycje raz na pol roku (ale zmienia, to jednak plus). Potrzebuje jednak zgielku i swiatel wiekszego miasta, jakiejs wiekszej energii, ciagle zmieniajacego sie otoczenia, zeby czuc sie usatysfakcjonowana. Tu wszystko jest takie same. Constans. Chyba, ze rzuca promocje w Brown Thomas. Wielkie poruszenie i szturm na Prade, kolejki na kilometr. Moge np. isc do kina. Ale kino, to kino. Chwilowo tkwie na pustyni. Na Wielkich Rowninach kulturalnych. Jestem wyjalowiona kulturalnie.

“Bunheads”

Niby postacie identyczne jak w “Gilmore Girls” (Michelle to Lorelai! Zupelnie!), niby TE SAME (no, prawie) dialogi, niby prawie identyczna sciezka dzwiekowa i Kelly Bishop jako matka, niby JUZ TO WSZYSTKO WIDZIALAM, ale uwielbiam “Bunheads”! To taki typowy serial ‘feel-good’. Szkoda, ze nie bedzie drugiej serii. Pewnie ktos sie zorientowal, ze to juz bylo…

 

 

 

Image

Lorelai i jej matka, jak wymalowane.

Image

Tylko ze teraz prowadza szkole baletowa na zachodnim wybrzezu….

“Rzymskie Wakacje”…..

W ramach wprawiania sie w radosny, wakacyjny, toskansko – rzymski wakacyjny nastroj, postanowilam obejrzec troche klasyki. Wybor padl na “Rzymskie Wakacje” z Audrey Hepburn. Szczerze mowiac (troche sie wstydze), byl to chyba drugi film z Audrey w roli glownej, jaki widzialam. Tak, wiem, ze legenda, ze ikona stylu, bla bla bla. I dlatego tez chcialam obejrzec w koncu te “Rzymskie Wakacje”, zachwycic sie Audrey, Rzymem, filmem, latami 50. i czuc sie rajsko.

I co? Co zapamietalam i wynioslam z filmu?

1. Audrey Hepburn to bylo drewno, a nie aktorka. Tak, rozumiem, ze aktorstwo lat 50 rzadzilo sie innymi prawami, no ale prosze Was. Drewno! Suche! Straszne. 

2. Mezczyzni zyjacy w latach 50 traktowali kobiety grubiansko, brutalnie, z wyzszoscia i zupelnie nie po dzentelmensku. Nie wiem, czy tworca filmu zamierzal uzyskanie efektu komediowego, ale scena, w ktorej Gregory Peck zrzuca Audrey z lozka byla taka…. niefajna.  

3. Film byl za prosty, wg mnie. Taka typowo disney-owska fabula (czy to naprawde bylo kiedys fajne?) I ponownie podkresle – wiem, ze to lata 50 itd., ale “Dolce Vita” ktore obejrzalam pare dni pozniej (troche mlodsze od “Rzymskich Wakacji”) bylo zupelnie inne. Mialo fabule, zero drewnianych aktorow, zero scen, przy ktorych brwi unosilam do samego nieba. “Dolce Vita” mi sie podobalo. 

4. Talia Audrey Hepburn. BOŻE, JAKA WÁSKA! 

 

I to sa wlasnie moje nieskladne mysli. Juz nie potrafie chyba pisac. 

Zupelnie nie mam cierpliwosci.

 

 

Ashtanga

Wczorajsze dwugodzinne zajecia z Ashtangi mnie zabily. NIGDY, powtarzam NIGDY W ZYCIU sie tak nie spocilam. I cala reszta klasy tez nie. Kolega przede mna cwiczyl w KALUZY wlasnego potu. Przy pocieraniu dlonia o dlon widzialam, jak u ludzi wokol krople potu rozpryskuja sie na wszystkie strony swiata. Niewiarygodne doswiadczenie. Bylam przemoczona do ostatniej nitki. Legginsy mozna bylo wyzac. I mimo, ze myslalam, ze opuszcze klase w polowie braku powietrza, dotrwalam do konca i jestem z siebie dumna. A podobno joga taka nudna…

Cwiczylam Ashtange w Polsce, z polska nauczycielka. Nigdy nawet noe zblizylam sie do takiego poziomu przemoczenia. Niech zyje joga z Indii!

20130714-130813.jpg

20130714-131037.jpg

Niedziela byla piekna.

Pojechalismy nad morze, by planowac podroz i grzac swe blade ciala na sloncu, by nadac im troche zdrowego kolorytu. Plany podroznicze spalily na panewce i skonczyly sie wyjeciem przeze mnie przewodnika z plecaka. Smazenie przebieglo za to wspaniale. Czerwony dekolt od slonca w Irlandii. Super!

20130708-111906.jpg

20130708-111935.jpg

20130708-111956.jpg

20130708-112015.jpg

20130708-112047.jpg

Shared Libraries

Siedze w pracy i odkrywam Shared Music Libraries mouch wspolpracownikow. Obecnie eksploruje jakas wybitnie babska kolekcje: Bryan Adams, N*Sync, Destiny’s Child, Celine Dion wlaczone w trybie Shuffle. Siedze, pracuje, w uszach sluchawki i pozwalam sobie losowo wybrac piosenki. I pokwikuje z uciechy przy niektorych co ciekawszych utworach. Backstreet Boys i Everybody, lub lepiej Mousse T i Horny – po prostu robie LOL. Glosno. Kolezanka siedzaca trzy rzedy dalej ode mnie slucha tego samego i wymieniamy sie tytulami naszych perelek na pracowym czacie. LOL LOL! Inaczej tego nie potrafie opisac. Ha ha ha! Jeszcze godzina pracy.

P.S. swoja droga, to ciekawe, kto tu u nas ma taki wysublimowany gust muzyczny…

P.P.S. ace of Base i Dr Alban!!!!! STEP BY STEP, oh baby!